Złoto kolejny raz zaskoczyło analityków. Jako ekstremalny przykład niespodziewanego zachowania notowań żółtego kruszcu podaje się dziś chętnie przypadek spadku cen po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA. Według dominujących prognoz, w przypadku wygranej Trumpa cena złota miała poszybować do poziomu 1400 USD za uncję, tymczasem po ogłoszeniu wyników wyborów w USA w ciągu miesiąca kruszec stracił blisko 10 proc.

Do tej rynkowej zagadki, tak mocno podważającej wiarę w jakiekolwiek prognozy, dochodzi wczorajsza decyzja Fed o podniesieniu stóp procentowych i towarzyszący jej wzrost notowań złota.

Patrząc na sprawę logicznie, kiedy amerykańska Rezerwa Federalna podnosi stopy procentowe, złoto powinno tracić. Im wyższe stopy procentowe, tym potencjalnie atrakcyjniejsze stają się inne formy lokowania kapitału. Złoto nie przynosi przecież odsetek i najjaśniej lśni przy niskich stopach procentowych.

Tymczasem wczoraj - po ogłoszeniu kolejnej podwyżki o 0,25 pkt proc. - notowania złota poszły w górę. Rynki ruszyły dokładnie w przeciwnym kierunku, niż wskazywałyby na to zasady klasycznej ekonomii, a ci, którzy wstrzymywali się z zakupem złota licząc na logiczną korektę, dziś są mocno do tyłu.

Ale może warto przyjrzeć się najnowszej historii? Po podwyżce stóp procentowych w grudniu 2015 roku złoto w kolejnych trzech miesiącach zyskało 18 proc. Po ubiegłorocznej grudniowej podwyżce następujący po niej kwartał przyniósł wzrost cen złota na poziomie 8 proc. Po wczorajszej podwyżce na tę chwilę widzimy już skok rzędu ponad 2 proc., a to może dopiero początek.

Jak widać, inwestorzy sparzyli się na logicznych reakcjach i dziś kierują się już czymś zupełnie innym. Przeczuciem, sercem, ślepym szczęściem, a może po prostu przekorą?

Powiązane produkty

Produkt dodany do listy życzeń
Produkt dodany do porównania.